magic kids ~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


.
 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Chata uzdrowiciela

Go down 
3 posters
AutorWiadomość
Pearl de Blaux
Admin
Pearl de Blaux


Age : 26
Skąd : Dublin, Leinster, Irlandia
Klasa : VII

Chata uzdrowiciela Empty
PisanieTemat: Chata uzdrowiciela   Chata uzdrowiciela I_icon_minitime21/8/2015, 4:50 pm

Chata uzdrowiciela Japanese-village-berjaya-hills-bukit-tinggi
Powrót do góry Go down
https://magickids.forumpolish.com
Cole Z. Doweson

Cole Z. Doweson


Age : 25
Skąd : Everett, USA
Klasa : VII

Chata uzdrowiciela Empty
PisanieTemat: Re: Chata uzdrowiciela   Chata uzdrowiciela I_icon_minitime21/8/2015, 8:23 pm

Taak, tak, nastał ten smutny dzień, w którym Richelieu przytłoczona milionem okropnie pesymistycznych wizji wstała z samego rana, kiedy reszta jej ziomków jeszcze spała i postanowiła coś ze sobą zrobić. A tak żeby odreagować. Eliksir euforii z festynu był super, sake w sumie też dawało radę, ale proszę, nie mogła przecież cały czas tkwić w stanie oderwania od rzeczywistości, bo najpewniej pod koniec wakacji czekałoby ją jakieś AA czy inne grupki wsparcia. Jak na szaloną graczkę Quidditcha przystało, jej pierwszym pomysłem był długi, porządny bieg, tak więc ciesząc się już na endorfinowy zastrzyk, wskoczyła w swój śliczny dresik. Jakże była rozczarowana, gdy okazało się, że poranione nogi nie dają jej zrealizować owego planu! Owszem, chodzenie szło jej dobrze i nawet nie kuśtykała ani nie jęczała, że coś ją boli, ale gdy tylko rozciągała mięśnie łydek, miała wrażenie, że ktoś przypala jej kończyny żywym ogniem i jednocześnie szarpie we wszystkie strony. Nie mogąc się zdecydować na żadną wystarczająco dobrą zastępczą opcję, ruszyła na spacer po mniej uczęszczanej części wioski, w końcu nie miała zamiaru się natknąć na dasho-irbisa albo na jej żądnego zemsty chłopaka. Winter nie miała jeszcze okazji porozmawiać ani z Filipem, ani z Riverem, bo w końcu ich stan euforyczny utrzymywał się jakiś czas, a ten pierwszy nie pojawił się na festynie, lecz nie była w stanie stwierdzić, której rozmowy boi się bardziej.
Zamiast skupić się na pięknych widokach czy na czymkolwiek przyjemnym, rozmyślała o wszystkich tych niemiłych rzeczach, od których pragnęła uciec, dlatego też ani się obejrzała, a wylądowała w pobliżu chatki uzdrowiciela i doznała olśnienia, że może będący w środku Japończyk da radę doprowadzić jej nogi do stanu używalności! Oczywiście nie sposób było się dogadać z tym uzdrowicielem, gdyż nie rozumiał słowa w cywilizowanym języku i machał rękami jak opętany, ale usadził ją czymś, co pewnie miało być leżanką dla pacjentów czy coś takiego i zaczął uważnie oglądać rany, cały czas obficie wszystko komentując.
Japończyk oburzył się, gdy do pomieszczenia wleciała sowa, a gdy Richelieu poprosiła go na migi o jakiś kawałek pergaminu czy papieru i coś do pisania, zaczął gadać jeszcze szybciej, jeszcze bogaciej przy tym gestykulując. Hehs pewnie gdy pojawi się Morris, uzdrowiciel będzie już na skraju wylewu. Swoją drogą, Winter nie miała pojęcia czego powinna się spodziewać po tak spontanicznie umówionym spotkaniu. Minęło już trochę czasu od wydarzeń w Hogsmeade, kiedy to nieznajomy podjął jej dziwaczną grę i kiedy biedna wypiła podmieniony eliksir i zmieniła się w królika. Nie sądziła, by kiedykolwiek jeszcze spotkała owego mężczyznę, a tu proszę, niespodzianka. Otrzymana odpowiedź ją nieco zaniepokoiła. Jakim cudem po miejscu jej pobytu ustalił, że jest przyjezdna i co do tego wszystkiego mają Ślizgoni? Cóż, gdyby była może trochę bardziej uważna, skojarzyłaby to wszystko i dopasowała chociażby do opowieści zasłyszanych w dormitorium, kiedy to jedna z Gryfonek uparcie wzdychała jaki to przystojny jest ten Aden Morris, opiekun Ślizgonów. Ale nieeee, nie, Richelieu niczego nieświadoma czekała właśnie na nauczyciela, z którym przy pierwszym spotkaniu flirtowała i któremu teraz listownie przyznała się do napaści na jedną z uczennic. JOLO!
Powrót do góry Go down
Aden Morris

Aden Morris


Age : 47
Posada : Prostefor Historii Magii i Numerologii

Chata uzdrowiciela Empty
PisanieTemat: Re: Chata uzdrowiciela   Chata uzdrowiciela I_icon_minitime21/8/2015, 8:27 pm

W uczniach było to niesamowite, że gubili się we własnym życiu. Uczęszczali do najlepszej szkoły magii i czarodziejstwa w Hogwarcie, a mimo wszystko cofali się na poziom intelektualny mugoli i załatwiali wszystko własnymi rękami! To było istne szaleństwo. Aden jeszcze przed studiami czytał o takich interesujących klątwach, zaklęciach atakujących, że grzechem było po prostu ich nie używać tylko bawić się w małego boksera. Trochę miał dosyć połamanych nosów i kości, które pielęgniarka szkolna próbowała łatać swoim gabinecie. Potem musiał zbierać tych delikwentów, odejmować punkty i tłumaczyć, że są czarodziejami, posiadają w kieszeni szaty magiczny patyczek i niechże ruszą głową!
Aden też winił siebie. Był zły, okropnie zły, że sam nie skojarzył faktów. Oczywiście Winter posiadała nietutejszy akcent, ale Aden kompletnie nie zakładał, iż może należeć do grupy przyjezdnych. To było jakieś istne szaleństwo. Na szczęście nie uczęszczała na jego lekcje, nie mógł wcale więc kojarzysz jej bystrych oczu, a w zasadzie tęczówek, które obiecywały adrenalinę. Chciał ją udusić gołymi rękami, że nie wspomniała mu o swoim wieku. Teoretycznie była dorosła, jednak Aden miał te trzydzieści osiem lat na karku i w głowie ciągle były mu romanse. W ogóle nie chciał być odpowiedzialnym człowiekiem. Wystarczało mu to, że jego praca wymagała zbyt wiele, tej całej powagi, odejmowania punktów. Sama nuda. Na szczęście mógł bez ograniczeń oddawać się swojej pasji, jaką była historia, no i piękne uczennice, które sprawiały, że na jego twarzy często pojawiał się uroczy uśmiech. Zapewne dlatego miał tyle fanek!
Wszedł do chaty uzdrowiciela i parsknął śmiechem, widząc Japończyka, który nienawidził angielskiego ani francuskiego i zdecydowanie młoda kobieta nie przypadła mu do gustu. Jedyne jednak co pamiętał po japońsku to było:
- Arigato neeeeeee (dziękuję bardzo) - rzekł totalnie bez akcentu, psując melodyjność azjatyckiego języka. W sumie nie wiedział nawet, co to znacyz. Ważne, że się starał! Niech się cieszy, że mu starożytnymi runami czegoś nie napisał. Podszedł do Winter, wzdychając ciężko. Chciał ją zacząć wyzywać, krzyczeć, że go okłamała, że jak mogła dopuścić do tego, że całował się z uczennicą, gdy po prostu wziął ją na ręce i wyniósł z chatki, sadząc na drewnianej ławce. Chwycił nogę dziewczyny, obserwując ranę.
- Na Salazara, coś Ty zrobiła? - spytał przerażony. Ze swojej magicznie zaczarowanej kieszeni wyciągnął waciki i eliksir oczyszczający rany. Namoczył materiał, przecierając lekko ranę. Uniósł brew, chcąc zagaić rozmowę.
- Co to była za koleżanka i czemuś jej wpierdoliła? - dodał chwilę później, korzystając z kolokwialnego języka, którego Winter użyła w liście. Tak, jeszcze się na nią wydrze, na pewno nie ulegnie urokowi tej dziewuchy i da jej solidny szlaban. O tak!
Powrót do góry Go down
Cole Z. Doweson

Cole Z. Doweson


Age : 25
Skąd : Everett, USA
Klasa : VII

Chata uzdrowiciela Empty
PisanieTemat: Re: Chata uzdrowiciela   Chata uzdrowiciela I_icon_minitime22/8/2015, 12:49 am

Rzeczywiście, to jak często tutejsi czarodzieje uciekają się do mugolskich, jakże prymitywnych sposobów rozwiązywania problemów i radzenia sobie z niektórymi sprawami, zamiast sięgnąć po różdżki i popisać się wiedzą praktyczną, odbiegającą nieco od tego, czego uczeni byli w szkole, mogło być oburzające. Dlatego też pewnie Aden byłby zadowolony, gdyby wiedział, że Winter w przeciwieństwie do Teddry, nawet nie tknęła palcem Windsor, tylko potraktowała ją kilkoma zaklęciami, z których ostatnie było doprawdy fikuśne i zdecydowanie bardziej wytworne niż prawy sierpowy. O ile w ogóle nauczyciel może być zadowolony z bójki uczniów, ale ojtamojtam!
Cóż, oboje dali niezły pokaz, ignorując wszystkie, nawet najbardziej krzykliwe oznaki, naprowadzające do wyciągnięcia oczywistych wniosków, że w zbiorze łączących ich rzeczy, oprócz osobliwego wieczoru w pubie, znajduje się również taki wcale nie mały szczegół, jak urocze zamczysko o nazwie Hogwart. Winter zapisała się tylko na kilka przedmiotów, a w tej puli nie było akurat wykładów Morrisa. Może to i lepiej, gdyby odnalazła swojego Pana Nieznajomego na miejscu profesora nie wiedziałaby jak zareagować. Może ruszyłaby do niego z oskarżeniami, że był nieuczciwy, że nie powiedział od razu kim jest, że pewnie chciał ją wykorzystać i o Merlinie, naśle na niego kanadyjskie ministerstwo magii, a tak to będą mogli kulturalnie odbyć tę konwersację bez świadków. Tylko pozostawało pytanie… czy właściwie Richelieu miała prawo atakować Adena, skoro sama również nie spieszyła się z ujawnianiem swojej tożsamości?
Dziewczyna skrzywiła się nieznacznie, słysząc śmiech. Co biedna miała zrobić, skoro pielęgniarka nie doprowadziła jej nogi do idealnego stanu, a nawinęła się na uzdrowiciela? Liczyła na to, że Japończyk mieszkający w lesie ma styczność z ludźmi poranionymi przez dzikie zwierzęta i bez zadawania żadnych pytań da sobie radę, jednak najwyraźniej ten uzdrowiciel powinien mieć raczej rangę zielarza, bo nadawał się tylko do sprzedawania urlopowiczom trochę mniej legalnych roślinek. Spojrzała zdziwiona na Adena, gdy powiedział coś po japońsku, nie wiedząc czy powiedział coś z sensem czy rzucił jakimś przypadkowym zasłyszanym zwrotem w stylu dupa biskupa czy coś.
- Co ty robisz, dobrze mu szłooo – jęknęła niezadowolona, kiedy bez pardonu ją podniósł i wyniósł z chatki. No cóż, może na razie uzdrowiciel nie zrobił zbyt wiele, ale na pewno miał w zanadrzu jakiś idealny środek, który właśnie miał zaaplikować! – Wtedy nie byłeś żadnym szalonym mistrzem eliksirów – prychnęła, gdy wyciągnął jakąś substancję i zaczął majstrować przy jej nodze. Mówiąc wtedy miała oczywiście na myśli ich wieczór w Hogsmeade, kiedy to oglądał uważnie fiolkę, nie mając zielonego pojęcia, co jest w środku.
- Dziewczyna mojego przyjaciela zdradziła go z jakimś frajerem, więc poszłam razem z koleżanką z drużyny jej wyjaśnić, jak nieładnie się zachowała i jak bardzo tego nie pochwalamy. Uprzedzając - nie była Ślizgonką. To biedna Puchoneczka. Bądź spokojny – westchnęła po czym wzruszyła ramionami, jakby takie akcje były zupełnie normalne i zdarzały się na porządku dziennym. – Tylko potem się okazało, że jest animagiem czy innym szitem – dodała po chwili, wskazując niedbale na swoją nogę, żeby wyjaśnić jej dość opłakany stan. Może nie powinna mu tego mówić, teraz, skoro już wie kim jest i jakie ją mogą spotkać konsekwencje, ale po swoim jakże niefrasobliwym wyznaniu w liście nie mogła już się wycofać i powiedzieć, że żartowała. Chciała dodać coś jeszcze, wyjaśnić jakoś tą dziwną sytuację, w jakiej się znaleźli, ale słowa nie przechodziły jej przez gardło. Bogowie, prawie wpakowała się w romans z nauczycielem!
- Będę mówić do ciebie po imieniu, dobrze? Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, bo zważając na okoliczności, w jakich się poznaliśmy, formułka "szanowny panie profesorze" byłaby groteskowa– powiedziała w końcu, zerkając na mężczyznę i nie mając już żadnego pojęcia, czego powinna się spodziewać.


Ostatnio zmieniony przez Winter Richelieu dnia 22/8/2015, 12:14 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Aden Morris

Aden Morris


Age : 47
Posada : Prostefor Historii Magii i Numerologii

Chata uzdrowiciela Empty
PisanieTemat: Re: Chata uzdrowiciela   Chata uzdrowiciela I_icon_minitime22/8/2015, 12:56 am

Ależ ona sama nie była lepsza! W końcu podziabała może ją nadwrażliwa istotka, lecz dlaczego nie użyła zaklęć uzdrawiających do tej rany? Aden oczywiście będzie bohaterem małego Króliczka, ale pojawia się tu hipokryzja, o której wspomniałyśmy wcześniej. Starał się uczyć swoich podopiecznych tego, że czarodzieje to jest rasa nadludzi. Mieli o wiele większą władzę niż małe pachołeczki mugole. W końcu ten mógł skaleczyć go nożem, a Aden zabić w kilka sekund słynną Avadą; co z tego że trafiłby do Azkabanu! Mówimy o możliwościach.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteś przyjezdną? Na Merlina, jak mogłem na to nie wpaść - burknął urażony, zmieniając to co raz to bardziej ubrudzone krwią waciki na świeże. Rzeczywiście Aden nie był mistrzem eliksirów, w zasadzie nie potrafił nic sam uwarzyć. Mężczyzna znał historię każdego z płynów, o których uczyli się w Hogwarcie, ale przygotowanie go było dla niego trudniejsze od czarnej magii. W zasadzie moglibyśmy się upierać, że Ślizogni mieli owe zło we krwi, więc nauka klątw przychodziła im z łatwością. Wyrzucił ubrudzone waciki na torby, spoglądając krytycznie na Winter.
- Kochanie, on prawie jedną z gałęzi wiśni wydłubałby Ci oko - wywrócił oczami, wyjmując kolejne flaszki eliksirów z torby. Zaczął przeglądać ich etykiety, aby mieć pewność, że żaden z uczniów tym razem niczego nie podmienił. Chociaż był ciekawy, czy Winter dopadła Bruna za tę... zniewagę piękna?
- A Ty chociaż jedyne co mogłaś to prychać i ruszać swoim ogonkiem, wtedy to dopiero byłaś milutka. Przynajmniej nie miałaś jak kłapać tym jęzorem, w końcu nie wychodzi Ci powiedzenie, że jesteś tak młoda! - odfuknął na nią. Jemu nie wyszedł eliksir?! A kto kogo podpuszczał, aby wypił to cholerstwo? Aden naprawdę wtedy był pełen wątpliwości. Nie pachniał za dobrze. Chociaż bądźmy ze sobą szczerzy, Winter w postaci króliczka naprawdę uciekała słodkością i urokiem. Westchnął ciężko.
- Mam nadzieję, że dowaliłaś mocniej Puchonce niż ona Tobie, rana wygląda wyjątkowo paskudnie - w końcu znalazł fiolkę z eliksirem, której szukał. Trzymał ją przy sobie zawsze na wszelki wypadek, bowiem płyn ten był w stanie wyleczyć nawet ugryzienie wilkołaka. Wystarczyła tylko kropla! Na pewno bazował on na łzach feniksa, dlatego był tak trudno dostępny. Lekko skroplił jej ranę, obserwując jak powoli zaczyna się ona zarastać.
Jednak uważał, że Zima powinna zostać ukarana za te okrutne kłamstwo (chociaż Aden wcale nie był jej bierny!). Dlatego nachylił się do uda dziewczyny. Niby nic, a ugryzł ją lekko i zaśmiał się cicho.
- Jeszcze raz spróbuj coś przede mną zataić, to przeżyjesz prawdziwe średniowieczne tortury, Winter - zagroził jej palcem. Oczywiste było to, że nie byłby w stanie skrzywdzić dziewczyny. Za bardzo mu się podobała, co z resztą było widać na załączonym obrazku. Nie chciał ot tak zrywać z nią kontaktów, bo okazała się uczennicą. Wszak wcale nie chodziła na jego lekcje! Nie obowiązywał go żaden kodeks etyczny. Podał jej dłonie.
- Chodź, spróbuj na nią stanąć - rzekł ciepło. Upalny wiatr otulał ich zmęczone ciała, a Aden czuł się trochę nie na miejscu. Co jeśli ich ktoś zobaczy? Byli co prawda na jakiś totalnych przedmieściach, gdzie nikt nie zaglądał, jednakże wciąż było między nimi napięcie. Prychnął.
- Spróbowałabyś tylko wylecieć do mnie z tekstem "szanowny panie profesorze". Nie jesteś moją uczennicą, więc nasza relacja nie jest jakaś niemoralna. Martwi mnie tylko, że masz dość dzikie te koleżanki. Co jeśli nas zobaczą i ugryzie Cię animag w drugą nogę? - zaśmiał się, unosząc brew. Pomógł jej wstać, oglądając jej ciało, czy nie ma jeszcze jakiś ran, które wymagają interwencji.
Powrót do góry Go down
Cole Z. Doweson

Cole Z. Doweson


Age : 25
Skąd : Everett, USA
Klasa : VII

Chata uzdrowiciela Empty
PisanieTemat: Re: Chata uzdrowiciela   Chata uzdrowiciela I_icon_minitime22/8/2015, 12:14 pm

Protestuję, z Winter była doprawdy szalona i zdolna czarodziejka, to nie jej wina, że w Hogu uczyli zaklęć leczniczych później niż w Riverside i zamiast znać je już teraz, miała przerabiać je na lekcjach dopiero w nadchodzącym roku szkolnym. Jasne, coś tam o tych zaklęciach wiedziała, taka wiedza podstawowa, ale była zbyt próżna, by ryzykować próbowanie owych zaklęć na swoich pięknych nóżkach. Jeszcze skończyłoby się to okropnymi bliznami czy czymś gorszym. No niefajnie. A poza tym przyznajmy szczerze, żadna dziewczyna nie miałaby nic przeciwko byciu opatrywaną przez takiego mężczyznę! Tak więc nie było tu żadnej hipokryzji, tylko przepisowe postępowanie biednej, poturbowanej dziewczyneczki. Chociaż w sumie to było trochę przykre, że system nauczania umożliwiał jej przerobienie drugiego człowieka w kamień albo posiekanie na milion kawałków, jednocześnie nie dając jej wystarczających umiejętności do przynajmniej częściowego naprawienia działania owych zaklęć.
- Dlaczego miałabym opowiadać o swoim pochodzeniu komuś nieznajomemu, komuś, kogo teoretycznie miałam nigdy więcej nie spotkać? - zapytała, ignorując jego burknięcie i przyglądając się uważnie jego poczynaniom, które przyprawiały ją o dziwne mrowienie w poranionej nodze. Tak na dobrą sprawę, wtedy w pubie, zaczęli luźną rozmowę, niezobowiązującą gadkę-szmatkę, owszem, ekscytującą i wywołującą ciężkie do zinterpretowania odczucia, ale nawet się sobie nie przedstawili, nie mówili nic osobistego. Wszak żadne z nich nie myślało chyba wtedy o tym, jak dziwnie może się potoczyć za znajomość rozpoczęta nad burbonem.
- Już bez przesady, nie jestem aż taką pierdołą. Zbliżyłby się tylko do mnie z tą gałęzią, to skończyłby z nią w tyłku - rzuciła w odpowiedzi, machając przy tym lekceważąco ręką. Jak to dobrze, że Aden sprawdzał uważnie etykietki, doprawdy Richelieu nie chciałaby, żeby jej nogi pokryło królicze futro czy stało się z nimi coś równie dziwnego. A co do Bruna, ten jak na razie dość skutecznie unikał jej i jej gniewu, ale spokojnie, jestem pewna, że jeszcze na siebie kiedyś wpadną i wtedy nie będzie już tak kolorowo.
Winter spojrzała na Adena, kiedy wspomniał o tych feralnych skutkach eliksiru i już chciała odburknąć, że życie, niekiedy pierwsze wrażenie była złudne, a ona wcale nie jest milutka, ale w ostatnim momencie ugryzła się w język. Nie chodziło tu nawet o to, że teraz już wie, że jest nauczycielem i nie powinna rzucać takich odzywek, tylko raczej o to, że jak na nieznajomego, którego nic nie musiało obchodzić, nie zostawił jej w postaci królika na pastwę losu, tylko przetransportował ją pięknie do miejsca, gdzie udzielono jej pomocy medycznej. Taktak, ona go podpuszczała, ale on nie był w stanie się zorientować co zawiera fiolka, taki z niego mistrz eliksirów!
- Ciężko porównywać, robiła z siebie ofiarę, więc to bardziej przypominało znęcanie niż bójkę, potem się przemieniła i zaatakowała zza plecków jak na bohaterską Puchoneczkę przystało, a z pazurami i kłami ciężko konkurować - westchnęła ciężko, kiedy Morris stwierdził, że jej rana wygląda paskudnie. Przez chwilę wyginała usta w podkówkę, przypominając sobie, jak przerażone miny miały jej kanadyjskie ziomeczki, gdy zobaczyły obrażenia Teddry i Zimy po zderzeniu z drzewem, chociaż nie oszukujmy się, blondynka była w gorszym stanie. Patrzyła z niemym zachwytem na to, jak okropne rany znikają jedna po drugiej, a noga wraca do zdrowego, pierwotnego stanu. Już miała zamiar podziękować najśliczniej na świecie, uśmiechnęła się przeuroczo i zaczęła coś mówić, kiedy Aden się pochylił i... ugryzł ją! - Na bogów, nie gryź mnie, ostatnim razem nie wynikło z tego nic dobrego, pamiętasz? - zaśmiała się, trochę zdziwiona jego zachowaniem, ale w sumie możemy się umówić, że jak na razie cała ich znajomość wręcz ociekała absurdem, więc who cares!
- Hahaha, jak na razie chyba nie mam żadnej poważniejszej sprawy do zatajania, więc wygląda na to, że jeszcze trochę sobie pożyję - stwierdziła pogodnie odnośnie grożących jej średniowiecznych tortur, które były doprawdy przerażającą wizją! Może dobrze, że Winter nigdy nie widziała jak ostro reaguje Aden na uczniów, bo może wtedy naprawdę by się zaczęła bać, a tak to sobie luźniutko żartowała ze wszystkiego, pewna, że jest równie szalonym nauczycielem, jak wtedy był w Hogsmeade.
Gdy blondyn powiedział, żeby wstała i wypróbowała swoją naprawioną nogę, chwyciła jego ramię, bo przecież ciężko jej było się podnieść z tej ławki, a i ona, pomijając lekkie zmieszanie faktem, że Aden nie jest tym, za kogo go początkowo miała, nie czuła się jakoś przesadnie skrępowana, bo, jakby nie patrzeć, przy poprzednim spotkaniu zapędzili się już dalej. Ale my i tak wiemy, że jeśli przydybie ich Obserwatorka czy jego informator, całość zostanie tak umiejętnie opisana, że wyjdzie z tego afera na sto fajerek. Richelieu wstała z ławeczki i wpierw powoli i ostrożnie, a później już całkiem pewnie stanęła na poranionej nodze, przenosząc na nią ciężar ciała i sprawdzając czy wszystko z nią w porządku. - Ulala, jest super, nieśmigana nówka sztuka - stwierdziła zachwycona, jakby była jakimś androidem, któremu uszkodzoną część wymieniono na nową, w pełni sprawną, po czym uśmiechnęła się pogodnie do Adena.
- Nie jest też zupełnie normalna, dlatego wolałam się upewnić, że nie będziesz mieć nic przeciwko i że nie będziemy się teraz sztucznie napuszać i bawić we wzniosłe formułki. O Jezu nie, w życiu, moje koleżanki są normalne i nic mi nie wiadomo na temat tego, żeby któraś z nich miała jakieś niebezpieczne futrzaste wcielenie. Tamto było po prostu nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności. - Wzruszyła ramionami, jakże swobodnie uznając wszystkie ostatnie dramaty i prawdziwą lawinę dziwnych wydarzeń nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności. - A poza tym, teraz już będę wiedziała do kogo iść z prośbą o naprawienie mnie - dodała wesolutkim tonem, robiąc przy tym cwaniacką minę, och szalona.
Powrót do góry Go down
Aden Morris

Aden Morris


Age : 47
Posada : Prostefor Historii Magii i Numerologii

Chata uzdrowiciela Empty
PisanieTemat: Re: Chata uzdrowiciela   Chata uzdrowiciela I_icon_minitime23/8/2015, 12:20 pm

Oczywiście, Aden prze nigdy nie negował zdolności magicznych Winter Richelieu. Uważał ją za piekielnie utalentowaną kokietkę, która zawróciła mu w głowie, chociaż nie powinna. W ogóle kobiety to były niezłe gnidy! Serce tylko łamią Adenowi, wszak Winter nie wspomniała mu o wielu rzeczach! Jednak aby podkreślić, że nie jest suką, powiedzmy, że naprawdę mało się znali i tak naprawdę wszystko było przed nimi. Nawet kilka lekcji zaklęć jak na przykład episkey. Chociaż on tam wolałaby o nim opowiedzieć! Cóż za czarodziej, teoretyk. Bądźmy ze sobą szczerzy. Winter wiedziała, że będzie potrzebowała ratunku i nikt inny po prostu jej nie pomoże jak Aden Morris. Połowa Hogwartu latała pijana, a druga zaś część ruchała się po kątach. Co te wakacje robią z ludźmi...
- Chciałaś mnie nigdy więcej nie widzieć? Łamiesz me serce Kanadyjska Duszo! - jęknął kompletnie niepocieszony. Oczywiście, że uznałby ją za wariatkę, gdyby w pubie zaczęła opowiadać całe swoje życie. Nie był ani psychologiem ani tka cierpliwym człowiekiem, aby na butelkę Ognistej Whisky zamienić się w psychologa. To zbyt dużo nerwów by kosztowało! Dlatego w zasadzie unikał interakcji z uczniami. Nie miał w sobie żadnego drygu niesienia pomocy. Gdy chłopcy się bili, fuknął na nich, że nie robią tego jak prawdziwi czarodzieje, zamiast strzelić w jednego i drugiego drętwotą.
- Teraz jesteś taka waleczna! - zaśmiał się. Wcześniej to tylko gestykulowała mocno. W zasadzie wyglądała jakby starała się posługiwać językiem migowym, ale japoniec nie był aż tak zaawansowanym człowiekiem, aby porozumiewać się z niemowami. Aden aż był ciekaw, jak pokazałaby irbisa. To byłoby doprawdy zabawne! I urokliwe. Wszak on podobnie opowiadał wydarzenia pielęgniarce, że był sobie z dupeczką, gadka – szmatka a tu nagle jest królikiem. Może obydwoje powinni zostać zamknięci w Szpitalu Świętego Munga i pierdzielić niektóre zobowiązania? Ona przestałaby być dziewczyną Rivera, a Aden miałby „urlop” w pracy. Dwie najlepsze opcje, jakie mogłyby się im zdarzyć. Kanadyjka jak prawdziwa czarownica rzuciła na nauczyciela urok, który nie był ot tak sobie odwracali, gdy nagle tracił ją z oczu. Zaintrygowała w pubie mężczyznę. Stała się wtedy nietuzinkowa, kobieta, której nie dało się po prostu zapomnieć. Westchnął.
- Bo wiesz, Puchoni to straszni tchórze i panikarze. Jednak zobacz, nie masz już śladu! - uśmiechnął się, gładząc dłonią miejsce, w którym jeszcze niedawno znajdowały się rany. Zastanawiał się, czy byłby w stanie napisać do znajomych z ministerstwa, aby dowiedzieć się, kto z Hogwartu ma postać irbisa, lecz zdał sobie sprawę, iż byłaby to lekka przesada. Wówczas dorwałby tę osobę i co by powiedział? „- 10 pkt dla Twojego sraczkowatego domu i czyszczenie posągu irbisa za dziobanie mojej pięknej dupeczki”? Byłoby to absurdalne, wręcz komiczne. Lepiej takie teksty zachować dla swojej wyobraźni, tak był zawsze bohaterem. Może dlatego, że jako historyk miał bardzo rozbudowaną wyobraźnie?
- Słucham więc panno Richelieu, jak się panna odwdzięczy? Za to taką ciężką pracę należałoby się ze sto galeonów! - podkreślił cenę jego starań. Naprawdę robił wszystko dla niej, na co tylko mógł sobie pozwolić. Czasem Aden zachowywał się jak mały gówniarz, jednak to było po prostu wyjątkowe. Nie zachowywał się tak przy wszystkich. Musiał mieć „zaufaną osobę” (trochę hipokryzja, że spotkał dupeczkę i ot tak jej ufał), ale po prostu zrobiła na nim niesamowite wrażenie. A on czasem też potrzebował adrenaliny! Tu ugryzie, tam podskubie...
- Na pewno? Wiesz, jako nauczyciel mam dostęp do Twoich szkolnych akt.... - zagroził jej palcem, śmiejąc się przy tym cicho. Nie wyobrażał sobie, żeby wbił sobie do gabinetu dyrektora i opowiedział mu o nieznajomej, którą poznał w barze, a ona na pewno tu nie uczęszcza, ale chętnie pogrzebałby sobie w papierach. Absurd, cała ich znajomość to absurd, szalona awangarda!
Gdy tak podparła się o jego ramię, musiał uklęknąć na jedno kolano, aby utrzymać równowagę i nie wywalić się na mokrą trawę. Uniósł swoje błękitne tęczówki na nią, obserwując reakcje.
- Zdajesz sobie sprawę, że gdyby ktoś właśnie tu przyszedł to pomyślałby, że Ci się oświadczam? - spytał, nie mogąc powstrzymać śmiechu. On, rosły mężczyzna, który bał się nieznajomych eliksirów i zaklęcia znał tylko w teoretycznych wersjach, klęczał przed piękną niewiastą z Riverside. Nawet złapał ją za rękę, przyjmując poważny wyraz twarzy.
- Och, Winter, nie opuszczę Cię aż do śmierci! Zostań panią mego serca- rzekł teatralnie, chociaż był kiepskim aktorem. Cały chichotał ze śmiechu. Nie chciał wiedzieć o futrzastych wcieleniach kogokolwiek z Hogwartu. Jako mężczyzna na pewno miał dziwne skojarzenia, więc zostańmy przy szalonych oświadczynach!
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Chata uzdrowiciela Empty
PisanieTemat: Re: Chata uzdrowiciela   Chata uzdrowiciela I_icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Chata uzdrowiciela
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
magic kids ~  :: Japonia-
Skocz do: