magic kids ~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


.
 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Domek Wypoczynkowy

Go down 
3 posters
AutorWiadomość
Dasha Windsor

Dasha Windsor


Age : 26
Skąd : Londyn
Klasa : I

Domek Wypoczynkowy Empty
PisanieTemat: Domek Wypoczynkowy   Domek Wypoczynkowy I_icon_minitime21/8/2015, 6:15 pm

Domek Wypoczynkowy 5677273712_5c16889f88_z
Powrót do góry Go down
Dasha Windsor

Dasha Windsor


Age : 26
Skąd : Londyn
Klasa : I

Domek Wypoczynkowy Empty
PisanieTemat: Re: Domek Wypoczynkowy   Domek Wypoczynkowy I_icon_minitime21/8/2015, 6:17 pm

Windsor'owa najchętniej zostałaby w łóżku, ale niestety. Obowiązki prefekta jej na to nie pozwoliły. Przecież musiała się iść spotkać z profesor Glaber. Co było bardzo miłe z jej strony, bo w ten sposób nie musiała rozmawiać z Cubbins'em stróżem pasa żelaznej cnoty i innych magicznych dodatków. No trudno. Podziękujmy i idźmy dalej.
To co działo się w jej głowie było jak wybuch... Wybuch jakiejś mieszanki miliona substancji, które za żadną cenę nie chciały cofnąć skutków niepożądanych, którymi emanowały. To w ogóle można zrozumieć? Chyba nie można. Nieważne. Tego wszystkiego było tak dużo. Tu Filip, który już o wszystkim wiedział... Wiedział, bo jej kochany brat się zemścił. Nigdy nie wiedziała, że jest takim frajerem. Ok. Może po prostu się przeliczyła, że są jednym z wyjątkowych rodzeństw, które będą się wspierać i jej rodzina wcale nie była taka idealna. Jasne, że każde z oddzielna powinno ją skrytykować za to co zrobiła, ale w żaden sposób nie spodziewała się tak gorzkiej kary. Ale skoro naważyła piwa, to trzeba je wypić. Teraz serio nie miała ładu w myślach, a musiała jeszcze zająć się milionem innych rzeczy. Np. naprawdę sprawdzeniem czy wszyscy zachowują się normalnie i nie wydają się szalonymi wilkołakami. Tyle, ze nie mogła się skupić. Nie mogła zapomnieć, że w jej głowie jest remont.
Wszyscy odczytywali jej relację z Charles'em jako zdradę, próbę odegrania się na Filipie. Z tym, że Czarls i Filip nie mieli ze sobą nic wspólnego. Nawet się nie znali. Byli dla siebie obcy, ok? A teraz to wszytko puffnęło przez nią. Może była prawdziwą Puchonką prowadzącą do zawalenia się wszystkiego, co tylko stoi na jej drodze. Jęknęła mijając kolejną grupę trzecioklasistów. Naprawdę nie zrozumiała jak Gareth mógł ich tu przysłać. No tych starszych to jeszcze ok, ale spójrzmy tylko na tych młodszych. Tęsknili za domem, choć bawili się tu świetnie, to jednak na ich minach było coś innego. Nauczyciele musieli się nimi zajmować, a hałasu było co nie miara. Zły klimat na przemyślenie swojego życia.
Wsunęła się do środka domku wypoczynkowego i założyła ręce na piersiach stukając butem o podłogę. Ot próba przejęcia kontroli nad swoim życiem. Machnęła głową nieznacznie przesuwając się do przodu w kierunku dżungli odkrytej przez rozsunięte drzwi.
Zabawne, że była tu sama... Może po prostu... Po prostu co? Po prostu wszyscy się od niej odwrócili. Musiała stawić czoła światu niekoniecznie pewna czy da radę. Miała przecież jeszcze coś w sobie... Jakiś procent siły. Może niewielki... Bo była bezradna wobec konsekwencji. Filip nie był typem faceta, który radził sobie sam. Nie liczyła na pokojowe rozstanie czy coś. Raczej czuła, że zbliża się burza.
Powrót do góry Go down
Ambroge Friday

Ambroge Friday


Age : 30
Skąd : Limerick, Irlandia
Klasa : III
Posada : Kelner

Domek Wypoczynkowy Empty
PisanieTemat: Re: Domek Wypoczynkowy   Domek Wypoczynkowy I_icon_minitime21/8/2015, 6:22 pm

Boże, wciąż nie mogę z tego, że Teds i Zima siedziały sobie razem przy herbatce, grając w karty. Taki sielski obrazek, który został tak okrutnie popsuty, przez wejście Filipa. I chyba to kolejny raz, kiedy dziewczyny tak niesamowicie się ze sobą zgadzały! Nawet Ted kiwała głową, kiedy Winter broniła chłopaka. Swoją drogą, Teddra myślała, że blondynka jakoś bardziej pocieszy chłopaka, bo ona się do tego jakoś średnio nadawała. Ale okazało się, że w tej niepozornej istotce są niesamowite pokłady agresji! Zdziwiona Mansley spojrzała na koleżankę, kiedy ta postanowiła iść z nią. Przez chwilę zawahała się zastanawiając się, czy może nie kazać jej zostać, bo przecież może boleć ją głowa jeszcze. I na dodatek nie miała pojęcia jaka jest Richelieu w bójkach (heh, bójkach). Ale ostatecznie wzruszyła ramionami, kiedy ta i tak wybiegła z domku i ruszyła za nią. Pewnie nawet wybiegły, co by Fifif nie zdążył je zatrzymać, czy coś. I musiały trochę pobiegać. Może nawet zajrzały do paru domków po drodze, wypytując o Dashę. Ale i tak dzielnie biegały szukając okrutnej Puchoneczki! W końcu mogła być wszędzie! Dlatego pewnie biedne się nabiegały trochę. I szkoda, że Zima zdjęła to coś z głowy, w końcu całkiem strasznie wyglądała.
Nierozsądna Dasha, że nie zamknęła za sobą zasuwany drzwi. Chociaż skąd miała wiedzieć, że powinna to zrobić? Niech będzie, że to czujna Winter wypatrzyła tam dziewczynę, a obie rzucił się biegiem do domku wypoczynkowego. Po drodze Ted poinstruowała szybko Zimę jak wygląda ich wyjątkowo spontaniczny plan, którego chyba w zasadzie wcale nie było. Weszły do środka, bardzo groźne z takimi minami, w tych adresikach. Ted wyjęła wcześniej różdżkę, którą machnęła zamykając za nimi drzwi, zaś Zima dopilnowała, żeby nie było innych dróg ucieczki.
- Dzień dobry, szmato – powiedziała na przywitanie Teddra. Według instrukcji czarnoskórej, Richelieu miała teraz jej zabrać różdżkę i unieruchomić. Magicznie, bądź fizycznie, nie wiemy jeszcze jak postanowiła to zrobić Winter. Za to wiemy, że Ted w międzyczasie podbiegła do Dashy zacisnęła pięść i z wprawą kogoś kto od czasu do czasu tłucze się z pewnym oburęcznym, szalonym Indianinem, przywaliła Windsorowej w twarz. Nie wiem, czy wiecie, ale samo uderzanie kogoś też jest często bolesne, więc Mansley musiała rozprostować na chwilę palce, wykrzywiając się troszkę niemiło do Dashy. Nie obchodził jej zupełnie powód, czy uczucia dziewczyny, naprawdę, nie znała jej zupełnie, a ona zraniła strasznie jej ziomka. To wystarczyło. Ted była czasem aż nazbyt lojalną przyjaciółką. Jednak chyba lepiej było mieć ją po swojej stronie.
- Nie wiem, czy nas pamiętasz, ale my postanowiłyśmy ci przypomnieć, że nie można bawić się miłymi Kanadyjczykami, którzy traktuję cię jak pierdoloną księżniczkę – oznajmiła Ted powód ich wizyty, po czym skierowała pięść tym razem w brzuszek dziewczyny. Boże, a potem się zastanawiam, dlaczego niektórzy mogą się bać Teddry. Wcielenie spokoju z niej przecież.
Powrót do góry Go down
Cole Z. Doweson

Cole Z. Doweson


Age : 25
Skąd : Everett, USA
Klasa : VII

Domek Wypoczynkowy Empty
PisanieTemat: Re: Domek Wypoczynkowy   Domek Wypoczynkowy I_icon_minitime21/8/2015, 6:40 pm

Noooo laski, nie ma to tamto, dziewczyny ostatnio w jakiś niesamowity sposób się jednoczyły przy dramatach, ale że siedziały sobie zupełnie normalnie w domku i zamiast po sobie nawzajem cisnąć, korzystając z okazji, że są same, kulturalnie grały sobie w karty, to już przechodzi wszelkie wyobrażenie! W sumie fajnie, że Filip od razu do nich przyleciał, tak było najzdrowiej dla wszystkich, bo w końcu byli ziomkami i powinni sobie pomagać, Fifi mógł się wygadać i na pewno czuł się lepiej, niż gdyby dusił to wszystko w sobie i robił przed nimi dobrą minę do złej gry udając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Hehs i w sumie teraz myślę, że powinno to wyglądać tak, że Ted leci robić porządek z Dashą, a Zima uspokaja Stone'a, zabrania mu się obwiniać tudzież rozklejać plus pilnuje, żeby nie leciał do tej zdradzieckiej Angielki w łzach, bo mniej więcej tego po takim kochanym i dobrym chłopaku się spodziewała! No właśnie że pójdzie do Windsor i będzie rozpaczał, że co on zrobił, że to jego wina i że wszystko ułożą, a potem zaproponuje, że wyprowadzi się z Kanady i założą szczęśliwą rodzinę czy coś. Nienienieee, Fifi musiał trzymać poziom. Więc tak na serio nie wiem, dlaczego Richelieu wyleciała z Mansley, chociaż mogę zapewnić, że jakieś tam doświadczenie w laniu się miała, bo przecież jeszcze do niedawna urządzały z Upsildon kocie fajty lub pojedynki niemal przy każdym spotkaniu, ale ojtamojtam, zrzućmy tę niespodziewaną decyzję na jej stan powycieczkowy, pewnie jeszcze była trochę zamroczona czy coś. Winter uśmiechnęła się krzywo, kiedy Filip złapał ją za ramię i mówił, żeby nie tykały jego dziewczyny. Ale niczego nie obiecywała, przecież wiedziała, że zdenerwowana Teddra nie poprzestanie na wyzwiskach, a i ona sama nie miała takiego zamiaru, bo w końcu ta cała Dasha na to zasłużyła w stu procentach. Gdy tylko czujna i rozsądna jak zwykle Win wyparzyła dziewczynę w domku, w którym były rozsunięte drzwi, od razu zastosowała się do wcześniejszych instrukcji Teda i postanowiła natychmiast rozbroić i unieruchomić Windsor. W tym celu rzuciła wpierw Immobilius, a zaraz po tym użyła starego, poczciwego Expelliarmus, coby Daszka nie zaczęła rzucać w nie zaklęciami. I tak w bonusie od razu krzyknęła Oppungo i z końca jej różdżki wyleciały małe ptaszki, które od razu rzuciły się chmarą na dziewczynę i zaczęły ją wściekle dziobać i drapać.
O Jezusku, kocham Teddrę za to super przywitanie, na serio. Pewnie Richelieu też przyłożyłaby Dashy, tylko w sumie stwierdziła, że to już by wyglądało na znęcanie się, kiedy Mansley tak pięknie przywaliła jej wpierw w twarz, a potem w brzuch, więc tylko szybko przeszła się po wnętrzu i sprawdziła, czy nie ma żadnych innych drzwi czy coś i machnięciem różdżki zasłoniła roletami okna, żeby nikt przechodzący obok nie widział tej maniany w środku. Kiwnęła głową, słysząc słowa Teda. Tak naprawdę nie wiem jakim cudem w ogóle rozpoznały Dashę, bo widziały ją może dwa razy w życiu, ale najwyraźniej chęć zrobienia z nią porządku była tak silna, że odświeżyła ich pamięć. Ot co, proszę, mamy superowe wytłumaczenie.
- Wiesz co, szmato? Nie mam pojęcia co ci odjebało, bo NIE jesteśmy jakimiś zidiociałymi Australijczykami, których można bujać na prawo i lewo i nie będzie żadnej reakcji. Filip nie jest frajerem, w przeciwieństwie do ciebie, jest dla nas rodziną. I ty go wychujałaś. Mam nadzieję, że miałaś do tego naprawdę dobry powód, bo jedno jest pewne, zapłacisz za to, suko – wyrzucała z siebie wojowniczym tonem, w którym nie było już ani trochę z tej sympatii, jaką obdarzyła dziewczynę, kiedy po feralnym balu Fifi przyszedł im przedstawić. Aż nie mogła uwierzyć, że wtedy wydawała jej się taka miła i urocza, że zachwycała się jej sukienką i tak dalej, a ona okazała się być tak niemiłą niespodzianką. – Cierp, dziwko. Terra mora vantis – dorzuciła głosem wyprutym z wszelkich emocji, naprawdę czuła się niesamowicie przybita tym całym zajściem. Dlaczego ludzie byli takimi bezdusznymi skurwielami, dlaczego ktokolwiek miałby tak traktować ich ziomeczka, który gdyby mógł, to by przychylił wszystkim nieba? No nie potrafiła tego ogarnąć, miała tylko nadzieję, że Dasha poczuje się chociaż w połowie tak okropnie, jak Filip, którego jeszcze nigdy nie widziała w takiej rozsypce.
Powrót do góry Go down
Dasha Windsor

Dasha Windsor


Age : 26
Skąd : Londyn
Klasa : I

Domek Wypoczynkowy Empty
PisanieTemat: Re: Domek Wypoczynkowy   Domek Wypoczynkowy I_icon_minitime21/8/2015, 6:54 pm

Windsor nie ruszała się z miejsca. Naprawdę. Nawet nie uciekała. Kiedy usłyszała pierwsze wyzwiska do nie wiadomo dlaczego, ale na jej twarzy zagościł ironiczny uśmiech... A więc to jest twój Filip, Twój kochany Filip, którego próbowałaś chronić. To jest Twój Filip, który nasyła na Ciebie znajomych. . Chcąc nie chcąc, zanim wiedziała, co się zdarzy uniosła różdżkę do własnych ust i cicho mruknęła: "języlep". Cokolwiek się tu stanie, nie chciała krzyczeć. Nie chciała uciekać. Nie chciała w żaden sposób zmusić się do wydania z siebie okrzyków złości. Może  w ich oczach była dziwką, szmatą, czy czym tam sobie uważały, ale nie zamierzała zniżać się do ich poziomu, aby odparować przekleństwami, które tylko splamiłby jej język... Nie chciała też ich w jakiś sposób bić... Wiedziała, że może to długo nie potrwać. Jeśli zaczną zadawać jej kolejne ciosy i nie będzie mogła złapać pomiędzy nimi oddechu to po prostu zasłabnie. Zacisnęła powieki nie obawiając się tyle o siebie, tylko myśląc o Cartwright'cie, na którego Filip na pewno też kogoś nasłał. Sam by nie poszedł, a jeśli już sam, to z obstawą. Niestety. Życie bywało bolesne. Powoli odwróciła się w stronę dziewczyn odrzucając różdżkę  na bok tak, że nawet późniejsze "expelliarmus" Winter nie było istotne. Żadne noże nie uwolniły się z kieszeni jej jeansów. Nadal tu stała.
Machnęła głową nieznacznie czując na sobie cios Teddry tak że zatoczyła się do tyłu łapiąc jakiegoś krzesełka, ale po chwili nawet nie zmieniła swojej pozycji. Uśmiechnęła się słabo do nich wiedząc, że w jakiś sposób jest bezbronna, ale i silna... Bo nie robi nic, co mogłyby znów obrócić przeciwko niej. Kolejny cios przyjęła na brzuch i tym razem skuliła się z bólu upadając na podłogę. Jej zdrowotne problemy zostały ostatnio ugaszone, ale jeśli jej ojciec dowie się, że przeszła przez coś takiego pewnie znów wznowi szereg badań, które będą owocowały przynajmniej miesięcznym zakluczeniem w domu, bo przecież jego córeczka może popaść w depresję i coś tam. Boże, jak Ci ludzie mało o niej wiedzieli. To było przerażające.
Potem oczywiście odezwała się Winter, która według Dashy była hipokrytką. Dasha nie zgodziła się od początku na bycie z Filipem, bo nie chciała być zabawką, która miała okazać się bronią w stosunku do Kanadyjki, która wolała dymać się z kolesiem obok w pokoju tłumacząc potem Filipowi, że oczywiście jest jego przyjaciółką. Windsor powiedziała, że potrzebuje czasu. Widać nikt nie potrafił tego zrozumieć.
Spróbowała zadrzeć głowę ku górze, ale oczywiście słabo jej to wyszło... Bo zaraz zaatakowano ją kolejnymi zaklęciami.  Windsor została unieruchomiona tak, ze nie mogła się ruszyć, więc siedziała teraz na podłodze skulona w kłębek, kiedy zaatakowały ją ptaki, które powoli rozdzierały jej skórę uwalniając krew. Kolejne strużki krwi, którą Dasha też czuła na swoich wargach, ale przez unieruchomiony język nic nie mogła z tym zrobić.
I w tym momencie przypomniała sobie, ile razy okazała się zabawką w ramionach osób, które uważała za przyjaciół. Ile razy nie wiedziała, co zrobić. Była zagubiona. Miała zaledwie siedemnaście lat, a czuła się jakby wzięto ją do sekty. Jakby obiecała Filipowi, że zostanie matką jego dzieci, jakby właśnie to była umowa sporządzona na piśmie. Jakby to było wszystko. I teraz była pewna... Że gdyby coś wypadłoby później i to z jego winy, oni i tak by ją zniszczyli. Za chęć oddychania, za chęć do życia. Metaliczny smak krwi przemieszał się z łzami, które pojawiły się z bólu... Przy okazji przecież Dasha musiała rozciąć sobie wargę.
Wydała z siebie zduszone jęknięcie mając wrażenie, że zaraz zwariuje. Ale nie mogła. Nie mogła tego znieść. Jeśli tak się umierało... To niech to się skończy. Windsor odczuwała ból, ale tylko fizyczny. Bo psychicznie była wolna... Wolna chyba po raz pierwszy od jakiegoś czasu. Zdała sobie sprawę, że te toksyczne środowisko wybuchło nienawiścią i wreszcie mogła odnaleźć się w tym, kim chciała być i z kim.
Przyspieszone bicie serca, nagle stało się płytsze. Cokolwiek to mogło znaczyć.
Dusiła się? Nie mogła przełknąć śliny? Nie wiem. Straciła chyba kontakt z bodźcami zewnętrznymi, które teraz docierały do niej jakby przez szybę.
Powrót do góry Go down
Ambroge Friday

Ambroge Friday


Age : 30
Skąd : Limerick, Irlandia
Klasa : III
Posada : Kelner

Domek Wypoczynkowy Empty
PisanieTemat: Re: Domek Wypoczynkowy   Domek Wypoczynkowy I_icon_minitime21/8/2015, 7:01 pm

Kiedy Ted rozpoczęła to wszystko i wcelowała pięścią w twarz dziewczyny, dalej rozpierała ją energia. Chęć skrzywdzenia dziewczyny. Mansley zawsze ma w sobie jakieś pokłady agresji, które w pewnym momencie się uwalniają. Szuka tylko byle pretekstu, by sobie ulżyć. Dlatego tym razem wcelowała w jej brzuch.
Dasha upadła bez słowa na podłogę a Ted wykrzywiła się okropnie. Była słaba. Tak bardzo słaba i nieprzygotowana na nic. Po co ją szukały? Żeby teraz tak leżała, niemalże bez życia na ziemi, nawet nie jęcząc. Właśnie dlaczego nawet nie krzyknęła po uderzeniu mimowolnie.
- Żałosne – mruknęła czarnoskóra Kanadyjka delikatnie dotykając ją butem. Uznała, że już nawet nie ma co jej kopać. Beznadziejnie poddała się dwóm agresywnym dziewczynom, które wyruszyły skrzywdzić młodszą Puchonkę. Ted oddaliła się od Dashy powolnym krokiem, słuchając co krzyczy do tamtej Winter.
Mansley westchnęła, czując się staro i głupio. Oparła się o ścianę i przez chwilę gapiła się na zamknięte drzwi. Z przyjemnością zapaliłaby papierosa. Powinna zacząć palić na czas wakacji i braku treningów. Ted odwróciła głowę z powrotem do dziewczyn w pomieszczeniu, patrząc na leżącą na ziemi Dashę. Skrzywiła się lekko widząc, że małe ptaszki zaczynają rozdzierać jej skórę na twarzy. I bynajmniej nie z nienawiści czy coś. Raczej z obrzydzenia i małego przerażenia. Oderwała się od ściany i zaczęła ze zmarszczonymi brwiami podchodzić z powrotem bliżej dziewczyn. Spojrzała niepewnie na Winter zastanawiając się jak ma delikatnie zauważyć, że chyba już starczy. I tak jest słaba i beznadziejna. Wtedy Richelieu rzuciła kolejne zaklęcie, a już naprawdę zaniepokojona Teddra odwróciła twarz w kierunku Windsorówny. Dziewczyna wyglądała przerażająco, pokiereszowana i najwyraźniej przytłoczona działaniem czaru Zimy.
- Finito. Finito! – krzyknęła Ted dwa razy, wyciągając szybko różdżkę. Ptaszki zniknęły, tak jak działanie zaklęcia Kanadyjki. Mansley podbiegła do dziewczyny. To było niemożliwe, że nic nie krzyknęła, gdy czuła jakby rozpadała się w proch. Ted siłą podniosła dziewczynę do pozycji siedzącej, dopiero wtedy orientując się co zrobiła Dasha.
- Finito! – wrzasnęła rozzłoszczona Teddra, cofając zaklęcie języlep, które na siebie rzuciła. Murzynka zdjęła zieloną czapkę i rzuciła ją z furią na ziemi, siadając naprzeciwko Puchonki.
- Postradałaś zmysły, mogłaś się udusić – mruknęła ze zmarszczonymi brwiami zastanawiając się co ma teraz zrobić. W końcu ona wyglądała jak potwór. Albo przez jej wygląd Ted pomyślała, że ona jest potworem. Odwróciła głowę w stronę Winter.
- Czy, kurwa mówiłam coś o zaklęciach innych niż unieruchamiających? Teraz nawet ślepy zauważy, że ktoś obił jej mordę, nawet po uleczeniu. Ty będziesz tłumaczyła się Filipowi. Nie zbliżaj się teraz tutaj – powiedziała Ted odwracając się z powrotem do Dashy. I tak Stone pomyśli, że to ona jest temu winna. To Mansley jest agresywna, nie grzeczna Winter.
- Episkey – mruknęła naprawiając rany, które zadały jej ptaszki. Nie mogła na to patrzeć. Mansley przywołała różdżkę Puchonki i siłą wsadziła jej w dłoń.
- Chciałaś zamienić rolę. Ty chciałaś zostać męczennicą, która przyjmuje ciosy, a Filip chujem- powiedziała bezbarwnym tonem, wstając z miejsca i przecierając oczy. – Jesteś tylko głupią małą dziewczynką, która nie potrafiła najpierw zerwać, a potem dać dupy innemu. Trzeba było się bronić i nam spuścić wpierdol na tym polega życie, nie można być ofiarą. Ogarnij się – powiedziała i lekko klepnęła jej policzek, jakby w ten sposób miała przebudzić dziewczynę. Nie wiedziała po co ją poucza. Każdy powinien przyjmować konsekwencje swoich czynów. Ale nigdy z taką żałosną biernością. Dobrze wiedziała, że Windsor i tak będzie myślała swoje. Zadowolona z siebie, że rzuciła bohatersko różdżkę, pozwalając się ranić. Teddra wiedziała, że jak skończy czterdzieści lat będzie równie mocno chora co jej ojciec. Bezbronna i zdana na łaskę innych. Dlatego uważała, że ludzie zawsze muszą walczyć, jakkolwiek beznadziejnie by to wyglądało.
- Starta czasu – mruknęła do Kanadyjki i kiwnęła na nią głową by wychodziły. Zabrała swoją czapkę i idąc w stronę wyjścia obserwując jeszcze co zrobi Dasha. Zakładała, że nic, więc tylko na nią zerkała nawet nie rzucając zaklęcia chroniącego na siebie.
Plus był taki, że czuła się względnie spokojna.
Powrót do góry Go down
Cole Z. Doweson

Cole Z. Doweson


Age : 25
Skąd : Everett, USA
Klasa : VII

Domek Wypoczynkowy Empty
PisanieTemat: Re: Domek Wypoczynkowy   Domek Wypoczynkowy I_icon_minitime21/8/2015, 7:07 pm

To było naprawdę straszne, jak wszystko w ciągu zaledwie paru chwil potrafiło się popsuć. Żyjesz sobie spokojnie, samo wszystko idealnie się toczy, wydaje ci się nawet, że nic nie może się teraz stać, że będzie już tylko lepiej, a tu nagle wystarczy jedno uderzenie serca, jedna źle podjęta decyzja i nie pozostaje ci nic innego, jak tylko patrzeć, jak twój piękny obrazek obraca się w popiół przesypujący się między twoimi palcami, jak twój pozornie ułożony świat obraca się w nicość. Tak właśnie czuła się Richelieu. Myślała, że ta dzika wycieczka była najgorszą rzeczą, jaka spotka ją w Japonii, teraz jednak wiedziała, jak bardzo się pomyliła. W zderzeniu z nagromadzeniem okropnych wyborów czuła się bezbronna i kompletnie wytrącona z równowagi. Wszystko toczyło się lawinowo. Wpierw zła decyzja Windsor, by zamiast porozmawiać otwarcie z Filipem, puścić się z Charlesem. Później zła decyzja Winter, by zamiast zostać w domku i wspierać przyjaciela, pójść z Teddrą porządkować nieswoje sprawy. Na koniec jeszcze więcej jej złych decyzji, kiedy to celowała różdżką w tą żałosną kreaturę i czuła tak ogromne obrzydzenie, że słowa same wylatywały z jej ust, rzucając zaklęcia inne niż unieruchamiające. Nie wiadomo - chciała czy zapomniała odwołać ptaszki? Spodziewała się dumnej dziewczyny, broniącej swoich racji i w ogóle broniącej się, a spotkały niemowę, poddającą się, dającą sobą pomiatać. Cóż za farsa. Richelieu zdziwiona patrzyła, jak Windsor ląduje na ziemi i nawet nie próbuje się podnieść. Jak Mansley kończy po kolei wszystkie jej zaklęcia, rozwiązując przy okazji zagadkę, którą było milczenie, a później atak duszności Puchoneczki. Gdy Kanadyjka nakrzyczała na nią za zaklęcia, zaczęła ględzić, że powinny tej zdrajczyni zrobić piętno na środku czoła, które informowałoby wszystkich o jej karygodnych czynach jeszcze lepiej niż Obserwatorka. Ale wtedy ją wszystko uderzyło. Te złe decyzje. Teddra miała rację, ta mała cwaniara robiła z siebie ofiarę. I o zgrozo, zaraz wyleci z tego pomieszczenia i zacznie mówić wszystkim, że Filip był okropnym chłopakiem, a gdy go zostawiła, jego dzikie koleżanki ją napadły. Faktycznie przypominało to trochę napaść, skoro się nie broniła, ale kto będzie o tym wiedział? Otworzyła usta, chciała zaprotestować, powiedzieć, że okej, wyjaśni wszystko Filipowi, że to był impuls, powiedzieć cokolwiek. Ale nie mogła. Czuła się przygnieciona i była w tym momencie równie milcząca, co magicznie zalepiona Dasha. Wszystko obróci się przeciwko nim. Przeciwko niej, bo to ona nasłała agresywne ptaszki. Będzie miała problemy, jeszcze większe niż po pojedynkach z Upsildon, która przynajmniej miała na tyle odwagi, by mówić wszystko wprost i ponosić tego konsekwencje. Nie przepuszczą jej tego. Odeślą ją do domu i zakażą wracać do Hogwartu. W Riverside wyrzucą ją z drużyny. Może nawet ze szkoły. Kto w końcu widział tak hańbić dobre imię szkoły, napadając na bezbronną dziewczynę. Patrzyła na leżącą dziewczynę, całą w krwi i łzach i jedyne co czuła, to obrzydzenie. Tylko tym razem nie była już pewna, czy do Daszy, czy do samej siebie.
Powrót do góry Go down
Dasha Windsor

Dasha Windsor


Age : 26
Skąd : Londyn
Klasa : I

Domek Wypoczynkowy Empty
PisanieTemat: Re: Domek Wypoczynkowy   Domek Wypoczynkowy I_icon_minitime21/8/2015, 7:17 pm

Windsor byłaby zła, gdyby zaczęła bronić "swoich racji". Z tym, że nie miała czego bronić. Jak już wspominałam miała siedemnaście lat i jakiś taki pakiet do popełniania błędów, za które słono płaciła. Czy oni myśleli, że ona nie wiedziała, że popełniła źle? Wszystko padło nagle. Rozmawiała z Filipem i wbrew pozorom, które wszyscy sobie zakładali powiedziała mu to: "potrzebuje czasu", ale on jej nie dał tego czasu. Zaczął snuć swoje teorie, wiedziała, że rozpocznie się burza. Wielka burza, która wybuchnie czymś okropnym. Nie spodziewała się tego. To było zbyt straszne, że będą takie skutki... Wiedząc, że ma niewiele czasu ruszyła na spotkanie z Charles'em jeszcze wtedy pewna, że musi z nim to zakończyć, że wróci do Filipa, że wszystko będzie jak kiedyś, ale muszą z Charles'em ułożyć relacje, bo nie jest w stanie go zostawić. To była część niej, bez której nie potrafiła funkcjonować. To nie było takie trudne do zrozumienia. Rozchwiana psychicznie dziewczyna próbuje ogarnąć emocje i szereg wszystkiego, ale jej to nie wychodzi. Po chwili on jej proponuje swoje opiekuńcze ramiona, potem ona mówi, żeby zaryzykowali na tę noc. A potem? Potem płacą za tą noc i nikt nie chce tego słuchać.
Szczerze mówiąc Winter I Ted przyszły tu w jednym celu. Zniszczyć ją. Nie przyszły tu po to, żeby jej słuchać i nie przyszły tu po to, żeby z nią walczyć. Ich celem było zadać jej jak największą dawkę bólu, więc kiedy im na to pozwoliła okazało się, że znowu zły ruch, bo przecież nie krzyczała z bólu. A one chciały usłyszeć, że odparowuje do nich wyzwiskami błagając o litość. Ale Dash nie była taka, nie dziś. Nie potrafiłaby otworzyć ust i powiedzieć do Teddry, że też jest dziwką, szmatą, najgorszą piz. w mieście. Nie. Nie mogłaby. Bo ona jej nie znała. Nie znała historii jej życia, a bezpodstawna ocena ludzi. Hehs. Nie tędy droga. I o tym Dash wiedziała. Podobnie hipokrytka Winter rzucała zaklęciami jak drobnymi dla biednych pod sklepami, ale na to konkretne zaklęcie zabrakło jej odwagi. Avada nie przeszła przez jej różdżkę. Skoro tak jej nienawidziły to właśnie to powinny zrobić. Zadać jej jak największą dawkę bólu, odebrać życie i rzucić gdzieś jej ciało. Skoro taka nienawiść to niech by poszly na całego... Ale nie. Zabrakło im odwagi, bały się konsekwencji. Dasha się nie bała. Potrafiła przyjąć na siebie wszystko, bo tego ją nauczono w Hogwarcie. Najwidoczniej w Riverside były inne zasady, których nie chciała teraz analizować.
A kiedy Teddra zaczęła ją uwalniać Dasha miała problem ze zrozumieniem jej słów. Skupiała się na czymś innym. Próbowała zebrać myśli. Coś o ofierze, coś o jakiś błędach. Zagubiony wzrok Hipokrytki... Oddały jej różdżkę. Zostawiły ją tutaj. Nie znały Dashy. Windsor próbowała ułożyć sobie w myślach krótką modlitwę: Boże spraw, żeby się udało. Muszę znaleźć siłę, muszę znaleźć cokolwiek. Determinacja. Potrzebuje szczęśliwego miejsca, gdzie byłam spokojna... - ten monolog doprowadził ją do tego, że zobaczyła siebie oczyma widza, kiedy biegła przez las... Nie w postaci człowieka. Była zbyt szybka na słabego człowieka. Czuła dokładniej zapach każdej części lasu, każda roślina wydawała się gładko ocierać o jej... Futro.
I po chwili upadła na cztery łapy. Dziewczyny były już przy wyjściu, ale wciąż brakowało im trochę metrów, bo przecież oczekiwały wielkiej zemsty. Nie spodziewały się tego. Nie mogły wiedzieć, że to ona. Nie miały dowodów. Ale skąd irbis w domku wypoczynkowym? Nieważne.
Dasha w tym ciele nie wiedziała jeszcze dokładnie jak to wszystko działa. Dziczała... Wrzała w niej złość. Zwierzęta, szczególnie drapieżne były bardziej odporne na ból zadawany przez swoich przeciwników, więc te rany... Rozłożyły po niej całej, łasząc się do futra. Nie mogła tracić chwili, kiedy się zorientują. Rzeczywiście zaczną uciekać. Irbis był wielki. To była Dasha razy cztery, albo pięć.
Warknęła, co by zwrócić na siebie uwagę i rzuciła się najpierw stronę Mansley, której przebiła ostrymi zębami prawą łydkę prawie dostając się do kości... Prawie, bo ledwo się powstrzymała. Ten sam zabieg wykonała na Madison po kilku sekundach, a potem ciągnęła je w głąb pomieszczenia naskakując na nie z zajadliwością, której od tak nie dało się opuścić. Teraz obserwowała je błękitnymi tęczówkami pewna, że czują ból. Podobny do tego, który zadały przed chwilą jej. "Niestety" rana u Richelieu była chyba odrobinę głębsza. Cóż za nieszczęście. Naprawdę. Przecież Windsor nie chciała. Jak dobrze, że jej już tu nie ma...
Jesteśmy w domu. Irbis stał przed nimi obserwując sączącą się krew. Zredukowane zmysły zwierzęce nie mogły się powstrzymać do tego, aby jeszcze podejść do Winter i przejechać językiem po jej ranie. Chyba "niestety" jeszcze kły przebiły skórę, ale zdarza się. No przypadek.
Na Teddrę tylko warknął i łapą przejechał po zewnętrznej stronie łydki, a potem? Potem irbis wyszedł. Dumny, że zdał misję, dumny, że oddał cios.
[zt]
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Domek Wypoczynkowy Empty
PisanieTemat: Re: Domek Wypoczynkowy   Domek Wypoczynkowy I_icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Domek Wypoczynkowy
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
magic kids ~  :: Statek-
Skocz do: